niedziela, 4 października 2015

Kiedy czytam to, co napisałam na lotnisku, robi mi się słabo. Musiałam być potwornie zmęczona. Zdania są pourywne w połowie, hah.



Drugi lot był najgorszy, 9h powyginana na wszystkie strony, mase turbulencji(raczej chwile bez turbulencji). Wyjście i czekanie na sprawdzenie paszportu, pobranie odcisków palców trwało ponad 40 minut. Nie obyło się bez dobrnych niedomówień, Takuya kazał mi wyjść północnym wyjściem, niestety nie widziałam innego niż południowe.. Telefon ledwo trybił, a bałam się biegać po ogromnym lotnisku w poszukiwaniu odpowiedniego wyjścia. Ostatnim tchnieniem baterii, napisałam (dzięki KIX za darmowe WIFI!) gdzie jestem. Swoją drogą nieźle zakręcony jest T. prawie jak ja. Zostawił telefon w kantorze i biegał po całym lotnisku, haha, wydając przy tym zwierzęce okrzyki, haha.
*btw, automat z rozmienianiem pięniędzy to cudowny wynalazek*

Z Yamada i jego żoną dogadujemy się pół angielskim, pół japońskim, dzieci za to tak szybko mówią, że nie rozumiem o co im chodzi. Najmłodsza wkłada mi jedzenie na talerz więc chyba mnie lubi. :D

<33

Urzekła mnie scena podczas wieczornego posiłku. Zamówili pizze(serio mam jeść ją pałeczkami??), pieczone ziemniaki, ziemniaki(huh? chyba jakieś kluski?) w sosie ziołowym a do tego miso, pycha!
Dzieciaki rozwalały jedzenie po całym stole, biły się, wpychały sobie jedzenie nawzajem, komedia. Za to rodzice spokojnie posiłkowali się dalej nie zwracając uwagi. Btw, mlaskanie, siorbanie, a czasem bekanie to prawda T-T

W niedziele miałam jeszcze wolne, Mama zaprosiła mnie na plac zabaw, dawno nie widziałam tak kochającej i zaangażowanej matki, sceny jak z obrazka..A wszystko ze stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy.

Podarowałam dzieciakom w prezencie bączek, pokochały go. Nikt nie wiedział jak się tego używa. YAY! :D
 mój pokój, koło 1,6 szerokości, :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz